czwartek, 10 marca 2016

Wracam, wiem, jestem okropna...


Nie było mnie tu już tak długo... Bardzo mi się to nie podoba, że Was tak opuszczam, ale ostatnie miesiące były dosyć... burzliwe? Ta, można tak powiedzieć. Ale wracam! I postaram się dodawać chociaż 2-3 posty tygodniowo z opowiadaniami. Myślę, że tyle starczy! Pewnie jak już się spodziewacie, większość postów będzie w weekendy, bo wtedy mam trochę czasu. Okej, post reaktywacyjny gotowy. Teraz czas brać się do pracy.
A w ogóle jak Wam się podoba nowy wygląd bloga? Zmieniło się w sumie tylko tło >.<, bo tamto było troszkę zbyt zimowe, a tu już prawie wiosna (chociaż mogę się założyć, że na Wielkanoc spadnie śnieg). Piszcie mi i doradźcie jakie ustawić, bo to jest spoko, ale nie jestem do niego tak na 100% przekonana.
Wracam, miśki. 
Julka.




środa, 23 grudnia 2015

Świątecznie!

Wiadomość od Johnny'ego:
"Po pierwsze, Kelly, nie mów nikomu,  że do ciebie teraz piszę. Mówię poważnie! Oficjalnie mam karę, nieoficjalnie chrzanię to i chcę się spotkać. Za dwadzieścia minut tamgdziezawsze? :)"
Odpowiedź:
"Ok, za dwadzieścia minut tamgdziezawsze."
-Mamo, wychodzę na chwilę!
-Kelly, miałaś mi pomóc nakrywać do stołu!
-To zajmie tylko chwilkę.
Kiedy wychodzę, słyszę jej krzyki, ale postanawiam trzymać się wersji "Mamo, ale ja nie słyszałam!".
Szybko biegnę w NASZE miejsce. TAMGDZIEZAWSZE powinno przejść do historii. Spotykamy się tam chyba już od trzech lat. To dziwne, że nikt jeszcze nie zdążył się zorientować gdzie znajduje się tamgdziezawsze.
Pokonuję pierwszą uliczkę, skręcam za rogiem, mijając KFC, biegnę prosto przez jakieś trzydzieści sekund i bum, jestem w tamgdziezawsze. Uwaga, małe objaśnienie. Tamgdziezawsze to mały opuszczony domek, stojący samotnie pośród wielkich wieżowców Denver. Zawsze zastanawiamy się z Johnny'm, kto wpadł na pomysł postawienia domku w najgorszym możliwym miejscu, ale kiedy kończą nam się już śmieszne pomysły, zgodnie stwierdzamy, że ktoś chciał być po prostu rebel. Tak, totalnie rebel.
Czekam chwilę na mojego przyjaciela i biegnę w jego stronę, gdy tylko pojawia się na horyzoncie. Zaczynam się śmiać, kiedy dostrzegam jego sweter z reniferem.
-Ej, no przecież nie jest taki zły.
-Nie, no jest dosyć... stylowy?
Oboje wybuchamy śmiechem. Mam ochotę spytać go, dlaczego ubrał chyba najbrzydszy, dostępny, świąteczny sweter jaki istnieje, ale wiem, że pewnie zrobiła go dla niego babcia, dlatego nie mówię ani słowa.
-Tak szczerze, też nie rozumiem twojego dzisiejszego stroju, Kelly.
Wiem, że teraz pewnie pomyśli, iż jestem mega lalunią zapatrzoną w siebie, ale naprawdę nie wiem co przeszkadza mu w moich fioletowych botkach, granatowym swetrze, czarnych spodniach i grafitowym płaszczu. Chwila, już wiem co jest grane.
-Chodzi ci o te botki?
-Przecież doradzałem ci CZERWONE. Dlaczego ty mnie nigdy nie słuchasz?
Od razu dostrzegam jego chytry uśmieszek. Oboje wiemy, że czerwone były straszne.
-Bardzo śmieszne.
Teraz i ja się uśmiecham. Chyba tylko Johnny nie denerwuje mnie w święta. Właśnie dlatego tak się lubię z nim spotykać w tym czasie. Tylko przy nim czuję tą "magię świąt".
-Jako, że jestem dżentelmenem przyniosłem pięknej damie świąteczną wieczerzę.
Nie wiem o co chodzi, dopóki nie wyjmuje zza pleców torebki wypchanej jedzeniem z KFC.
-Jesteś geniuszem, Johnny.
-Nie da się ukryć.
Wskazuje na małą sofę, stojącą w pierwszym pomieszczeniu opuszczonego domku, którą zresztą sami tam przywlekliśmy i oboje się rozsiadamy. Jedzenie, które kupił to naprawdę uczta.
-Ile mam ci oddać za to wszystko?
Jego odpowiedzią jest pukanie się w czoło.
-Nie bądź śmieszny, wydałeś mnóstwo pieniędzy. A ja nie lubię wykorzystywać ludzi.
-Wcale mnie nie wykorzystujesz, Kelly. Właściwie to zaszczyt, że mogę tu teraz z tobą być i jeść tą wspaniałą kolację.
-O rany! Przecież w Wigilię nie je się mięsa!
Niespodziewanie ten głupek zaczyna śmiać się jak... głupek.
-To nie jest śmieszne!
-Myślisz, że on nam wybaczy?
-O kim mówisz?
-No przecież wiesz... Ten, dla którego jest to wszystko.
Dziwi mnie sposób w jaki wymawia te słowa. Tak jakby z pogardą, może z podziwem, nie umiem tego nazwać.
-Nie mam pojęcia. Może nie widział?
Wtedy oczywiście mój przyjaciel bierze kawałek kurczaka i wpycha go sobie do ust.
-Johnny! Nie przesadzasz troszeczkę?
-No dalej, wiem, że masz ochotę na tego hot wingsa.
Zna mnie, tak dobrze mnie zna. Biorę jedzenie i zapycham się nim jak wariatka. Kiedy już przełknę mówię:
-Wesołych Świąt, Johnny.
-Też cię kocham, Kelly.
Spoglądam na niego ze zdziwieniem, a on robi się coraz bardziej czerwony. Uśmiecham się do niego i zaskakuję go, całując jego usta. Odwzajemnia pocałunek i siedzimy tak przez co najmniej pięć dziesięć minut. Kiedy już nam obojgu brakuje tchu, siadamy cicho na sofie. Wtedy przysuwam się do niego i kładę głowę na jego ramieniu.
-Więc... Wesołych Świąt, Kelly.
Tak... Ja też cię kocham, Johnny. Chyba nawet bardzo.
*
*
*
*
Mam nadzieję, że podoba Wam się to opowiadanie! To sposób w jaki chcę powiedzieć do Was "Wesołych Świąt", itp., ale nie jestem w tym dobra... Jak widzicie, mam swoje sposoby :)
Oczywiście jak zawsze piszcie jak się Wam podoba!
                                                                                                 Julka.


poniedziałek, 21 grudnia 2015

"Złoty"-Rozdział 1

Powoli zbliżam się ku drzewom, czuję mroźne powietrze, które sprawia, że prawie zamarzam. Nie widzę nic oprócz opuszczonych budynków w opuszczonym mieście. Nie ma tu nikogo, jestem sam. Wreszcie.
Nie sądziłem, że samotność może być taka przyjemna. Cisza, tyle ciszy. Tylko szum wiatru, dźwięk kołyszących się drzew, betonowe mury i ja. Staram się niczego nie dotykać. Już nie chcę, już nie mogę, już dosyć. Trudno jest pamiętać o dobrych rzeczach, kiedy te złe kierują naszym życiem i nie chcą odejść.
Kiedy już prawie zatracam się w rozmyślaniach, on musi wszystko zepsuć.
-Dan! Co ty robisz idioto? Myślisz, że możesz sobie tak uciekać kiedy chcesz?
Młody nawet nie wie jak bardzo mnie bawi. Silę się na uśmiech i cicho odpowiadam.
-Nie denerwuj się, mamo.
Zawsze wiedziałem, że nawet takie głupie, mało śmieszne odpowiedzi sprawiają radość Taylor'owi. Wiem to, bo zaraz po mojej odpowiedzi, zaczyna szczerzyć się jak głupek.
Niespodziewanie podbiega do mnie i łapie za bluzkę. Zanim zdążam się opanować, zaczynam krzyczeć.
-Co ty robisz?! Odejdź Taylor.
Boli mnie serce, kiedy widzę jak na mnie patrzy. To już nie jest smutek, to nie jest złość, ani nawet pogarda. Jedyne co dostrzegam w jego oczach to tylko to, że jest zawiedziony. Zawiódł się na mnie. Nie powinienem mu na to pozwolić. Zanim zdąży się zorientować, uciekam jak tchórz.
Słyszę krzyki Taylor'a. Kiedy na ułamek sekundy odwracam się do tyłu widzę jak biegnie i wrzeszczy. Zawsze był zupełnie inny, on trzymał się celu, ja uciekałem. On chciał  naprawiać, ja tylko niszczyłem. On był... ludzki, a ja miałem wszystko gdzieś.
Po przebiegnięciu kilometra kładę się na otulonej śniegiem ziemi i zaczynam beczeć jak małe dziecko. Przysięgam sobie, że dam radę dalej walczyć. To śmieszne, że tracę wiarę nawet we własne myśli.
Wreszcie odzyskuję odwagę, chociaż odrobinę godności. Spoglądam na drzewo stojące obok. Staram się  zebrać resztki sił i wzrokiem szukam leżących liści. Wstrzymuję oddech i lekko dotykam pierwszego, którego dostrzegam.
Upadam na ziemię, kiedy po raz kolejny zamieniam coś w złotą figurkę.
*
*
*
*
Oto moje kolejne opowiadanie! Piszcie jak wam się podoba, bo bardzo mnie ciekawi czy taka tematyka się wam podoba :) Do jutra!
                                                                                                                    Julka.


niedziela, 20 grudnia 2015

Inspiracje Julki

Dzisiaj niestety nie miałam czasu na napisanie opowiadania. Jutro na pewno pojawi się kolejne. :)
Tymczasem chcę Wam dzisiaj opowiedzieć trochę o moich inspiracjach. Tak naprawdę biorę je zewsząd: z codziennego życia, zachowań ludzi. Uważam, że takie sytuacje mają duży wpływ na realistyczność i dramatyzm oraz po prostu znaczenie opowiadania. Często inspirują mnie także książki i filmy, bo jak tu nie chcieć tworzyć takich wspaniałości jak Suzanne Collins czy Rick Riordan (taaak, Trybutka, Heros i dużo więcej :)).
Pamiętajcie, że każdy uśmiech to nowa historia, każda łza to kolejne przeżycie, każde potknięcie to nauczka i przy okazji następny temat do opisania :) Nie bierzmy pomysłów z dziwnych i wymyślnych sytuacji, czasem te najważniejsze czają się za rogiem.
                                               Wasza (i dzisiaj dziwnie poetycka) Julka.

sobota, 19 grudnia 2015

Krótkie opowiadanie 1. "Oddychanie"

Biegnę. Potykam się o własne nogi. Nie mogę powstrzymać łez płynących z moich zmęczonych, zdradzieckich oczu. Nie może mnie znaleźć. Za długo się ukrywałam, aby teraz wszystko poszło na marne.
Dość, dość, dość.
Słyszę coraz głośniejsze kroki. Dyszenie, bieg, dyszenie, bieg, dyszenie... przewrócił się. Jest nadzieja. Biegnę coraz szybciej nie zważając na śliską drogę pokrytą śniegiem. Mam szansę.
Próbuję zapomnieć o wszechobecnym strachu i przyspieszam. Rozglądam się. Drzewa są dość wysokie. Uda mi się wspiąć. Przecież jestem silna. Drobna, ale silna. Próbuję dostać się na pierwsze drzewo. Jest tak zimno. Chwytam pierwszej gałęzi, stawiam nogę na poniższej. Pierwszy krok zaliczony. Rozcinam sobie rękę o zmarzniętą gałąź. Prawie purpurowa krew płynie po moich palcach, zaczyna kapać na ziemię. Nie. Zauważy krew. Znajdzie mnie. Kolejne krople spadają w dół. Wydaje mi się, że ubrudzone krwią drzewo jest widoczne w promieniu kilometra.
Czuję dotyk. Złapał mnie. Ciągnie za moją nogę. Spadam na ziemię. Nic mnie nie boli, nie wdrapałam się wysoko. Zanurza obleśne łapska w moich włosach i ciągnie mnie do góry. Mimowolnie cicho krzyczę. Uderza mnie czymś głowę. Tracę kontakt z rzeczywistością.

Powoli się budzę. Próbuję zidentyfikować miejsce, w którym się znajduję. Szaro-czarne ściany otaczają mnie z każdej strony, naprzeciwko siebie widzę obskurne drzwi. Sama leżę na łóżku, moja rana na ręce jest doskonale opatrzona. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem ubezwłasnowolniona, mogę się ruszać i jak przypuszczam wstać, ale nie chcę. Boję się. On musi gdzieś tu być. Zamieram, gdy w tym samym momencie słyszę jego głos.
-Tyle czasu. Tak wiele. Jednak nie przeczę, że było warto. Znów mogę cię zobaczyć. Taka piękna, taka niewinna, taka tajemnicza, a jednak udało mi się. Wiesz może dlaczego, Tesso?
Nie odpowiadam, nie mam zamiaru odpowiedzieć. Tessa. Moje imię brzmi w jego ustach tak podle. Przyjmuję gniewny wyraz twarzy,  nie patrzę mu w oczy.
-Thereso, jesteś pewna, że to dobry moment na dziecinne obrazy? Sądzę, że posiadam pewne informacje, które cię interesują.
Jake. Oczywiście, że on wie. Jedyne co się dla mnie liczy to ten chłopak. Nie mam nikogo innego, a jego widziałam tylko raz. Jedyny raz kiedy postanowił zasłonić mnie własnym ciałem, a ja uciekłam jak tchórz. Czy to możliwe, aby pokochać kogoś przy pierwszym spotkaniu? Sama nie wiem czy to miłość, może tylko głupie urojenie. Tak czy inaczej, jestem mu coś winna.
-Wiesz co się z nim stało?
Pierwszy raz się odzywam. Nie wiedziałam, że mój głos tak się zmienił. Teraz brzmi pewniej, wyraziściej, charakterystyczna chrypa jeszcze się wzmocniła.
Blake też to zauważa. Na jego twarz wypływa uśmiech.
-Oczywiście, że wiem. Pewnie chciałabyś się czegoś dowiedzieć, hmm?
-Powiesz albo nie. Ode mnie i tak nic nie dostaniesz. Nie mam niczego, co byłoby ci potrzebne, nikt nie będzie mnie szukał, równie dobrze możesz mnie zabić.
-Cóż, skoro tak twierdzisz...
Nieruchomieję, kiedy bierze do ręki nóż i wbija go prosto w mój brzuch. Słabnę. Mój oddech staje się coraz cięższy, nie mogę mówić. Wykrztuszam z siebie ostatnie słowa.
-Po co... to wszystko... było...?
Po raz ostatni widzę jak podle się uśmiecha.
-Obawiam się moja droga, że tylko dla satysfakcji.
Ostanie co dostrzegam to zamykające się drzwi ponurego pokoju.
Umieram.
*
*
*
Wow! No to wychodzi na to, że pierwsze opowiadanie napisane. Wybaczcie, że może jest trochę dziwne, przygnębiające i nieświąteczne (postaram się coś w tematyce świątecznej również wymyślić), ale na takie mnie po prostu naszło.
Czekam na Wasze komentarze, opinie, krytykę, wszystko, wszystko. Piszcie!
                                                                                                                                     Julka.


Cześć

Hej, jestem Julka. Tworzę tego bloga z nadzieją, że ktoś albo większa grupa Ktosi zrozumie moją twórczość.
Interesuję się głównie czytaniem, śpiewem, muzyką, graniem na gitarze i siatkówką oraz, jak pewnie się domyślacie, pisaniem. Nie wierzę, że ktoś będzie wchodził na tego bloga. Bardzo wierzę, że jednak zdobędę jakąś grupę obserwatorów.
Mam plan pisać opowiadania krótkie (1 post-1 opowiadania od początku do końca) i dłuższe historie (na kilka, kilkanaście postów). Widzimy się przy pierwszym opowiadaniu! 
                                                                                                                                          Julka.